Default GetBack – praktyczne wskazówki dla obligatariuszy

Wydaje się, że w ostatnim tygodniu o niespłaconych obligacjach GetBack S.A. powiedziano i napisano już chyba wszystko. Znamy co raz to nowe informacje o skali zadłużenia i potencjalnych winnych całego wydarzenia. Mimo wszystko, w tym natłoku informacji medialnych, osobiście nie dostrzegłem praktycznych wskazówek dla indywidualnych inwestorów, którzy często pożyczyli spółce dość pokaźne sumy, będące niekiedy oszczędnościami ich życia.

Czy jest jeszcze nadzieja?

O szansach odzyskania pieniędzy, bez pełnej informacji finansowej od emitenta, trudno w tej chwili przesądzać. Najlepszym sposobem, żeby przekonać się, czy Spółka jest jeszcze w stanie spłacić zadłużenie, jest sprawdzenie tego na własnej skórze, za pomocą dostępnych środków prawnych. Oczywiście można oczekiwać na rozwój wydarzeń i dalsze zapowiedzi decydentów odpowiedzialnych za losy spółki. Nie wyklucza to jednak jednoczesnego przygotowania się do postępowania sądowego i walki o odzyskanie swoich pieniędzy.

Do sądu krok po kroku

Co będzie nam potrzebne, żeby formalnie mieć szanse dochodzić zainwestowanych środków?

W pierwszej kolejności – świadectwo depozytowe. Jest to dokument, który możemy uzyskać z domu maklerskiego lub podmiotu prowadzącego ewidencję obligacji. Dzięki niemu będziemy mogli wylegitymować się przed sądem, że posiadany określoną ilość obligacji danego emitenta i że podlegają one wykupowi, warto też poprosić o założenie blokady, aby świadectwo zachowało ważność, co najmniej do czasu złożenia przez nas pozwu. W przypadku obligacji w formie dokumentu zastosowanie będą miały odmienne zasady, oparte na tych jakie są przy papierach wartościowych.

Drugim ważnym dowodem będą – Warunki Emisji Obligacji. Jest to swoistego rodzaju umowa pomiędzy obligatariuszem i emitentem, w której zawarte są najważniejsze postanowienia dotyczące wzajemnych praw i obowiązków. Jest to kluczowy dokument, który pozwoli nam określić czy nasze obligacje są już wymagalne, na jakich warunkach możemy żądać od emitenta przedterminowego wykupu obligacji oraz czy też nasze obligacje są w jakiś sposób dodatkowo zabezpieczone. Nawet jeżeli obligacje GetBack kupiliśmy już jakiś czas temu, warto wrócić się do maili i korespondencji z podmiotem, który oferował nam obligacje. Warto sprawdzić, czy otrzymaliśmy wszystkie wymagane prawem dokumenty i przeczytać dokładnie najważniejsze postanowienia. Jeżeli czegoś nam brakuje – jest to moment, żeby upomnieć się o swoje. Później, może być znacznie trudniej. Konieczne jest zdecydowanie – przecież chodzi tu o zainwestowany przez nas kapitał.

Kolejnym ważnym dokumentem jest wezwanie do zapłaty lub żądanie przedterminowego wykupu z potwierdzeniem nadania – w zależności od tego czy termin wykupu posiadanych przez nas obligacji już upłynął. Jeżeli minął już termin w którym powinniśmy otrzymać zwrot nominalnie wpłaconej przez nas kwoty, nie zwlekajmy ze złożeniem wezwania do zapłaty. Prócz znaczka, nic nas to nie kosztuje, a będzie to sygnał do emitenta, że nie zamierzamy odpuszczać, a dokument może być dowodem w ewentualnym postępowaniu sądowym. Jeżeli zaś termin wykupy jeszcze nie nastąpił – sprawdźmy kowenanty. Są to postanowienia warunków emisji, które określają, kiedy możemy formalnie postawić obligacje w stan wymagalności, co ostatecznie umożliwi nam dochodzenie swoich należności przed sądem. Jeżeli nie chcemy biernie czekać na termin wykupu wyznaczony przez emitenta, rozpocznijmy tą procedurę.

Sąd to dopiero początek

Kiedy mamy już wszystkie wymagane dokumenty, które potwierdzają, że zwrot środków jest nam należny, musimy stanąć przed decyzją, czy chcemy złożyć pozew do sądu. Dla wielu problemem jest obowiązek uiszczenia opłaty sądowej w kwocie 5% dochodzonego roszczenia. Z perspektywy wpłaconego już kapitału powinna to być kwota, którą realnie jesteśmy w stanie zapłacić za rozpoznanie naszej sprawy przed sądem. Wszak zwycięstwo przed sądem przybliży nas już bardzo blisko (przynajmniej formalnie) do odzyskania zainwestowanych pieniędzy. Niestety mankamentem sądów w Polsce, a zwłaszcza sądów warszawskich (gdzie prawdopodobnie będzie rozpoznawana większość spraw GetBack) jest czas na rozpoznanie tego typu sprawy. W sytuacji kiedy udałoby się nam uzyskać nakaz zapłaty, wszystko może się zakończyć w ciągu 1-2 miesięcy. Jeżeli jednak emitent, nomen omen z nazwy i działalności zajmujący się odzyskiwaniem wierzytelności, będzie chciał przetestować na nas taktykę utrudniania wierzycielowi dochodzenia należności, sprawa może wydłużyć się nawet do kilku miesięcy a nawet lat!
Zupełnie inny scenariusz może przybrać sytuacja obligatariuszy na rzecz których ustanowiono zabezpieczenie. Jednak taki rodzaj obligacji wśród emitowanych przez GetBack stanowił zdecydowaną mniejszość, bo zaledwie 20%.

Zdążyć przed innymi.

W tym momencie, kiedy okazaliśmy się na tyle zdyscyplinowani by zdecydować się na zgromadzenie dokumentów i pozwanie GetBacku, i szczęśliwie dość szybko uzyskaliśmy tytuł wykonawczy, możemy wreszcie z pomocą Komornika Sądowego prześwietlić majątek dłużnika. Z doświadczenia wiem, że wielokrotnie Ci wierzyciele, którzy zdecydowali się na szybkie działania, są w stanie odzyskać przynajmniej część wpłaconego kapitału. Zwlekając dajemy szanse na obronę dłużnikowi. Przepisy postępowania restrukturyzacyjnego w praktyce blokują jakiekolwiek działania wierzycieli. Podobnie jak liczne zajęcia komornicze i zbiegi egzekucji, które powodują, że wraz z biegiem czasu, środków do podziału pomiędzy zainteresowanych ubywa.

Decyzja obarczona ryzykiem

Okiem prawnika, który od lat zajmuje się obligacjami korporacyjnymi, wiem, że decyzje obligatariuszy, którzy przekonali się na własnym przykładzie o niewypłacalności emitentów, nie należą do najłatwiejszych. Przykre doświadczenia zniechęcają do angażowania kolejnych środków i energii w nowe, nie pozbawione przecież ryzyka, postępowanie sądowe i egzekucyjne. Alternatywą jest oczekiwanie na ruch GetBack i wysuwane przez niego propozycje rozwiązań lub postępowań sądowych (w szczególności restrukturyzację lub upadłość). Podobnie jak zakup obligacji, tak i rozwiązanie problemu nietrafionej inwestycji, powinno być niezależną i świadomą wszelkich związanych z tym ryzyk decyzją osoby, która ponosi koszty całego przedsięwzięcia.

Mec. Przemysław Perka Senior Associate